Witajcie w ten piękny wiosenny, ale jakże zimowy dzień:)
Jakiś czas temu wspominałam wam o tuszu Maybelline The Colossal Volum' Express, który otrzymałam do testów od portalu Ofeminin.pl.
Jak się sprawdził, i czy jestem z niego zadowolona przekonacie się za chwilę.
Szczoteczka jest taka, jakiej najbardziej nie lubię, czyli gruba, a rączka krótka. Nie wygodnie maluje się nią rzęsy, ale z drugiej strony można się przyzwyczaić.
Kolor to czerń, tzw. Noir Glamour Glam Black. Zapach jest inny niż wszystkie znane mi tusze, i nie wiem, czy miał być zapachowy, czy po prostu "ten typ tak ma".
Tusz jest trwały, ale nie wodoodporny, nie rozmazuje się, nie kseruje na powiece, nie kruszy się, łatwo poddaje się demakijażowi, nie wywołał uczulenia ani podrażnienia.
Jak już wspomniałam, niewygodnie mi się maluje rzęsy taką szczoteczką. Potrafię pomalować sobie nawet powiekę, co będzie widoczne za zdjęciach, które zamieszczę. Dodatkowo aby uzyskać zadowalający efekt muszę namachać się szczoteczkę, a i tak nie będzie to taki look, jakbym chciała. Jednak potraktowanie rzęs kolejną warstwą sprawi, że się posklejają.
Czasami źle rozczesuje rzęsy, a nieraz nie stanowi to problemu.
Gdyby nie moje odkrycie, pewnie oddałabym ten tusz teściowej, bo taki miałam zamiar. Potraktowałam swoje rzęsy bazą pod maskarę. Byłam ciekawa efektu i okazało się, że przerosło to moje najśmielsze oczekiwania.
Przy użyciu bazy wystarczyło 2 razy przejechać szczoteczką po rzęsach by uzyskać efekt lepszy, niż jak po wielokrotnym umalowaniu rzęs bez tej bazy. Poza tym przy użyciu bazy rzęsy nie sklejają się nic a nic. Rzęsy są pogrubione, co najbardziej lubię oraz nieco wydłużone.
Pierwsze zdjęcie przedstawia rzęsy bez bazy. Widać na niektórych zdjęciach, jak są pomalowanie powieki.
Tragedii nie ma, ale to nie jest to, co oczekiwałam po tym tuszu.
Na poniższych zdjęciach będziecie mogły zobaczyć efekt z bazą. Mam nadzieję, że zauważycie różnicę.
MOJA OCENA 4/5
Nie cierpię tego tuszu, moim zdaniem jest za gęsty, robi gluty na rzęsach, a na dodatek się kruszy :/
OdpowiedzUsuńLubię ten tusz:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście z bazą różnica niezła. Mam go i jestem jakoś obojętna w stosunku do niego :) jak trzeba, to się nim pomaluję bez większych problemów, chociaż nie przepadam za tego typu szczoteczką :)
OdpowiedzUsuńMoim ulubieńcem też nie jest, tym bardziej, że muszę się wspomagać bazą:)
UsuńNie miałam tej wersji a że lubię maskary Maybelline to może następnym razem się skuszę i przetestuję na sobie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.
Spróbuj, może u ciebie będzie lepszy efekt:)
UsuńMój ukochany i jedyny do tej pory z MNY!
OdpowiedzUsuńU mnie ten tusz sprawował się świetnie :)
OdpowiedzUsuńJa go nawet lubiłam, podobało mi się wydłużenie, ale generalnie takie duże szczotki wymagają wprawy w malowaniu.
OdpowiedzUsuńDokładnie, szczoteczki te są specyficzne...
Usuńja tez z tego tuszu średnio jestem zadowolona :(
OdpowiedzUsuńnie miałam nigdy zadnego tuszu z maybelline i chyba raczej na razie sie nie skusze! :D
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś, ale taki zwykły i podobał mi się, ale chyba moje oczekiwania rosną:)
UsuńFajne, wyraźne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam dużo dobrego o tej maskarze:)
Ja przeważnie pod każdy tusz stosuję bazę i efekt zawsze jest dużo lepszy :)
OdpowiedzUsuńTen zdecydowanie wymaga bazy.
Usuńjak dla mnie efekt jest zbyt słaby...miałam go kiedyś i średnio wspominam ;)
OdpowiedzUsuńNie znam go, ale nie poczułam się zachęcona...
OdpowiedzUsuńTo też nie zachęcam:)
UsuńŚWIETNY BLOG *.*
OdpowiedzUsuńzapraszam do nas http://bellabetty.blogspot.com/
+ obserwuje :)
miałam go kiedyś i bardzo lubiłam, z pewnością do niego wrócę :)
OdpowiedzUsuńto mój ulubiony tusz ;)
OdpowiedzUsuńnienawidze tego tuszu...po pierwszym zastosowaniu tak mnie uczulil ze wylądowałam u okulisty :/
OdpowiedzUsuńMinus dla niego:/ Mnie jeszcze nic nie uczuliło:)
UsuńOj, to chyba dobrze, że brakło tych tuszy, jak chciałam kupić :)
OdpowiedzUsuńTy może akurat byłabyś bardziej zadowolona:) Ale myślę, że moje "4" to i tak dużo:)
UsuńJego szczoteczka mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńja wolę cienkie szczoteczki
OdpowiedzUsuńWedług mnie tusz jest całkiem przyzwoity. Na moich rzęsach wygląda przeciętnie, ale na podkręconych rzęsach mojej siostry niesamowicie! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam go u mnie się sprawdza zawsze i wszędzie :) co do szczoteczki bardzo ją lubię, wręcz nie umiem się malować inną :P
OdpowiedzUsuńlUBIE...NAWET BARDZO :)
OdpowiedzUsuńWszystko zalezy w duzej mierze od rzes rowniez, moja koleznaka ma rzesy az do brwi i uzywa najtanszego tuszu bo poprostu nie widzi roznicy ;) ja lepszego efektu spodziewalam sie od tuszu Lancome ktorego ostatnio uzywalam ale szalu takze nie zrobil a cena jest wygorowana ;)
OdpowiedzUsuńTen tusz mnie z kolei kusil swojego czasu ale posatwilam wtedy na scandal eyes z rimmela i nie pozalowalam ;)
Pozdrawiam
Coś czuję, że chyba u mnie wypadłby podobnie jak u Ciebie, czyli nie zachwyciłby mnie.
OdpowiedzUsuńDobrze chociaż, że zmywa się bez problemu.
może być ale są lepsze
OdpowiedzUsuńja ci polecam Max Factor 2000 calorie. niedługo postaram się napisać o nim recenzję ;)
OdpowiedzUsuńTo był mój pierwszy tusz i uwielbiałam go, ale było to x lat temu. Z chęcią przeczytam recenzję, bo ciekawa jestem, czy się zmienił:)
UsuńUwielbiam ta mascare, używam już któregoś opakowania z kolei. Dobre jest to, ze nie trzeba tuszować wielokrotnie żeby uzyskać efekt pogrubienia. Ciekawa jestem opcji Smokey Eyes.
OdpowiedzUsuńhttp://ladyincolors.blogspot.de/